Social Icons

sobota, 20 października 2012

Pod stopami pali się! Koziołeczka ofiarnego znajdźmy szybko se!

fishki.pl


Ta niezgrabna nieco rymowanka, to podsumowanie tego co stało się w pewnej agencji prowadzącej (no nie do końca, a może nawet zupełnie nie, ale mającej sporo wspólnego) fanpage firmy PLAY
Zresztą sprawy wyjaśniać nie będę, bo wszystko zostało już powiedziane, a przynajmniej tyle ile powinno być powiedziane do wiadomości publicznej. Dla nie znających sytuacji szczegóły tutaj

No i co z tego wynika? Ano tyle, że nawet jeśli nie było w tym złej woli pracownika, tylko naprawdę mega pomyłka, to trzeba było znaleźć tytułowego kozła ofiarnego. Jego dyscyplinarkę można klientowi podać na tacy jako zadośćuczynienie za wpadkę i tym samym zaspokoić choć w nikłym stopniu rządzę krwi. Już nie mówię o tym, że podanie do publicznej wiadomości imienia i nazwiska chłopaka eliminuje go całkowicie z rynku pracy, bo ktokolwiek za jakiś czas nie wrzuci jego nazwiska do sieci i znajdzie artykuł na wirtualnych, nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego. W sumie to może iść już na kurs dla kelnerów, albo szukać pracy w jakiejś budce na bazarku, bo tam nikt go raczej googlować nie będzie.

Ok. Rozumiem, że konsekwencje ktoś ponieść musiał, ale przyczepiłabym się też do innej rzeczy.
Jakim prawem pracodawca zabrania podwładnym prywatnego wypowiadania się na profilach klientów?
No halo? Co to za ingerencja w prywatne życie? Skoro ktoś jest klientem i korzysta z usług, to ma prawo zapytać i uzyskać odpowiedź! A nawet jak nie jest, to co to za zaszywanie ust w imię, no właśnie - w imię czego? Łapy precz od prywatności pracowników!

Nie wierzę, że to zdarzyło się po raz pierwszy, i akurat niechcący omsknęła się nóżka. W branży powszechnie wiadomo że takie praktyki niektóre agencje stosują, żeby podbić współczynniki które podbicia wymagają. I zdaje się, że to klienci powinni się zastanowić nad tym, czy warto współpracować z agencjami które wysyłają jednego koziołka na rzeź, osłaniając sobie tyłek malutkimi wyrobnikami. Bo sztuczne nabijanie dyskusji, zaangażowania i wskaźników które ładnie wyglądają w statystykach to zbrodnia na socjalu która z tego co widzę, jest powszechnie akceptowana. Hm... Może nie akceptowana, tylko wszyscy wokół udają, że skoro problemu nie widać gołym okiem, to go nie ma?

Agencjom które uczciwie się przykładają do tematu, mozolnie budując społeczności dla klientów jest  tym trudniej utrzymać się na powierzchni. Chyba powinny się reklamować jako te które nie budują fałszywych wizerunków, a powoli acz systematycznie zdobywają fanów którzy rzeczywiście są zaangażowani w markę i lubią ją bo znają i cenią jej ofertę. Tylko po co, skoro problemu sztucznego nabijania statystyk nie widać  gołym okiem? Lepiej pracować z tymi co mają wypasione wyniki i szybko mieć złudną ale gołym okiem widoczną pozycję w necie. Jakiś zwariowany zaklęty krąg się tutaj robi...
Ech... Zepsuciem polskie social media stoją...

Czekam na wybuch jakiejś atomówki i przebudzenie się marek ze snu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz